Czarny kwadrat to oznaczenie farby kryjącej.
Zdjęcie pokazuje fragment tuby z olejną czernią słoniową. Dawniej tę czerń uzyskiwano z kłów słoni, teraz na szczęście pozostała tylko historyczna nazwa. Dzisiaj ten pigment otrzymuje się z jakichkolwiek kości spalanych bez dostępu tlenu. Kiedy słyszymy, że coś jest czarne jak smoła, od razu kojarzymy to z asfaltem, który ma ze smołą tyle samo wspólnego, co czerń pompejańska z sadzą. No dobra, ale jak sadza, to czy chodzi o sadzę z drewna, płomienia lampy oliwnej lub naftowej, czy też o sadzę z gazu?
A są jeszcze sadze: roślinna, pestkowa, winna, drożdżowa, korkowa, lakowa, węglowa czy – moja ulubiona – z węgla drzewnego. Albo czarny tlenek żelaza czy czerń anilinowa, ultramarynowa, mineralna, kadmowa, manganowa, łupkowa, cementowa, diamentowa czy platynowa. Czerń van Dycka, dla której alternatywą może być czerń frankfurcka, paryska, hiszpańska, perska, pompejańska albo marsowa. Kwestię nasycenia czerni zmienia rok 2014, bo wtedy pojawia się Vantablack, czyli najczarniejsza z czerni.
Fotografia pomogła mi okiełznać królową czerni, czyli czerń z platynotypii (dla fizyków czerń uzyskiwana z platyny stanowi często wzorzec do kalibracji). Mnie w pracowni najwięcej możliwości, jak się okazało, daje zwykły węgiel drzewny.