Płótno składa się z włókien, które nie lubią kontaktu z olejem. Jeśli olej przedostanie się do tkaniny, to po latach płótno w tym miejscu po prostu butwieje i zaczyna się rozsypywać.
Dlatego potrzebne jest nałożenie na tkaninę nowej apretury, bo dekatyzując zakupione płótno, pozbyliśmy się apretury fabrycznej (patrz poprzedni wpis). Rolą nowej powłoki jest izolacja przed olejem z farby, czyli zablokowanie mu dostępu do włókien. Jednocześnie ta warstwa musi się połączyć dobrze z warstwą gruntu. Klej kostny czy króliczy, ten sam, który jest składnikiem gruntu, doskonale się do tego nadaje.
Czy zatem wystarczy po rozcieńczeniu z wodą odczekać, aż klej zamieni się w galaretkę, i malować? Nie, tę galaretkę nakłada się szczotką, a jej nadmiar zdejmuje szpachlą. W olsztyńskiej szkole Tadeusz robił nam prosty test. Jeśli po nałożeniu gruntu na odwrotną stronę płótna przebiła się choćby jedna biała kropelka, to znaczyło, że przeklejanie było zrobione źle.