.

Makijażysta

Zawsze mnie zastanawiało, skąd makijażystka wzmacniająca brwi kredką wie, że ma  się zatrzymać w konkretnym miejscu. Dlaczego szminka na ustach ma wyznaczony taki, a nie inny kontur? Gdzie kreska eyelinera ma swój początek, a gdzie powinna się zakończyć? Jaki ma mieć kształt? Dlaczego maskarę nakłada się inaczej na górne rzęsy, a inaczej na dolne? Baza, fluid, puder… Skąd one w lot wiedzą, co i kiedy mają wyciągnąć ze swojej walizeczki i jak to położyć na skórę? Wreszcie, dlaczego jedne modelki czują się z makijażem bardziej atrakcyjnie, a inne jak ostatnie lafiryndy?

I stało się. Ostatnia makijażystka, która pomagała mi przed sesjami fotograficznymi, złapała doła. Zerwała ze swoim chłopakiem i nie chciało się jej nic robić. Nawaliła, nie przyszła. Pomyślałem, że może to dobry pretekst, by zapisać się na kurs. Tak, facet chce się zapisać na kurs makijażu! Znalazłem szkolenie dokładnie takie, jakiego potrzebowałem. Prowadziła je facetka z telewizorni, profesjonalna instruktorka. To był kurs klasycznej szkoły makijażu francuskiego na potrzeby fotografii. Nazwa brzmiała dość barokowo. Okazało się, że chodzi o zbiór zasad stosowanych w makijażu kobiecej twarzy, który został wypracowany na podstawie badań nad postrzeganiem europejskiego kanonu piękna. Umiejętności, jakie wyniosłem z tego kursu, przez lata bardzo mi pomagały w przygotowywaniu sesji fotograficznych. Różnica między zawodowymi makijażystkami a mną polegała teraz jedynie na tym, że nie miałem własnej rozkładanej walizeczki z akcesoriami. Zawsze prosiłem modelki o ich własne kosmetyki, a potem pokazywałem im rozmaite myki. Dzięki nim robiliśmy makijaż podobny do wieczorowego, który na zdjęciach wychodził jak dzienny.

Jednego razu teściowa zapytała: – Ej, a może byś mi zrobił microblading brwi? – Co to takiego? – To takie kreseczki, które wyglądają jak prawdziwe włoski.

Ale że jak?

Wróciliśmy do domu i pierwsze, co zrobiłem, to zacząłem googlać słowo „microblading”. Wszedłem na YouTube i zdębiałem. Zobaczyłem, jak czymś, co przypomina piórko, nacina się naskórek, a po wtarciu pigmentu w te nacięcia realistyczne włoski pojawiają się w miejscach, gdzie ich brakowało. Cała masa instruktorek z całego świata pokazuje to na swoich filmikach. Nagle pojawia się facet! Nazywa się Branko Babić, jest Serbem. Na pokazie robi to tak super, że zaczynam wklepywać w googlach wyrazy „microblading, szkolenie”. Zaczynam namierzać kolejne kursy. Okazuje się, że u nas też można się nauczyć metody włoskowej. Zaczynam drążyć temat i pojawia się kolejny facet – Estończyk Sviatoslav Otchenash. Tego stawiam na najwyższym podium światowej ligi.

Mam nową fascynację. Nową odskocznię od fotografii, która zaczyna mi już wychodzić bokiem. Kursy, targi, seminaria, szkolenia, praktyki, pierwsze zlecenia, kolejne i kolejne… Takie brwi trzeba odnowić po dwóch tygodniach, najpóźniej po miesiącu. W miejscach, gdzie włosek zaczął się urywać, trzeba go nanieść od nowa, ale głębiej. Słabsze włoski trzeba wzmocnić. Po kolejnych takich „przeglądach” coś, co miało być z założenia trwałe i długo trzymać fason, okazało się bardzo zależne od typu skóry i tego, co kobieta z nią robi mimo moich zaleceń. Chociaż pigmenty były z najwyższej półki, kolor początkowy miał się nijak do koloru po kilku miesiącach. Moja fascynacja i entuzjazm traciły na sile, aż po mniej więcej roku powiedziałem: „koniec”. Nie chcę firmować czegoś, do czego sam nie mam przekonania. Zrezygnowałem.

Moja „kariera” makijażysty, kiedy musiałem przygotowywać modelki do sesji, trwała lata. Pewnego dnia w pracowni pojawiła się modelka, której mogłem przekazać zasady francuskiej szkoły makijażu klasycznego. Ona jedna była dociekliwa i dopytywała: o kształty łuków na wardze dolnej, na górnej; dlaczego szminkę trzeba położyć pędzlem?; dlaczego cienie do powiek tutaj mają zanikać?; dlaczego maskara dwa razy na górne rzęsy, ale na dolne tylko raz? Słuchała, zapisywała, rysowała, ćwiczyła.

Włoski producent futer zorganizował pokaz mody w Teatrze Słowackiego. Ta modelka była jedną z dwunastu, które miały spacerować po wybiegu. Makijażystka akurat się rozchorowała i modelki same musiały nałożyć sobie makijaż. Później do garderoby wparowała stylistka. Na dwanaście modelek tylko ta jedna nie musiała niczego poprawiać. Okazała się pojętną uczennicą.

utworzony post 71

Powiązany post

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

powrót do góry